Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fregment mojej pseudo książki. :D

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna -> Nasze prace
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:41, 05 Sty 2011    Temat postu: Fregment mojej pseudo książki. :D

Trochę mi to zajęło zanim się zdecydowałam. Ale co tam. Smile Potrzebuje naprawdę szczerej opinii.
Na pewno znajdziecie tam mnóstwo przeróżnych błędów. Neutral Od najdrobniejszy po te poważne.
Ona jest jeszcze nie skończona i nie prędko ją skończę. Przedstawię wam krótki fragment. Sam początek. Mam nadzieję, że nie zaśniecie, lub nie zejdziecie na zawał z powodu błędów.

***
Wstęp;
Jak myślicie, trudno jest przegapić fakt, że jest się innym niż wszyscy, że twoja rodzinna jest jak gdyby z innej bajki? Moim zdaniem nie można tego nie zauważyć, a jednak moje doświadczenie mówi, co innego. Mianowicie, nie podejrzewałam, że jestem kimś takim, ale zachowanie rodziców dało mi wiele do myślenia. Mając zaledwie dziesięć lat zorientowałam się, że coś przed nami ukrywają. Mówiąc nami, mam namyśli mnie- Natalię, mojego brata- Patryka i siostrę- Magdę. Nie możecie wyobrazić sobie jak czułam się, gdy prawda wyszła na jaw. A to tylko w obawie na tak zwane skutki uboczne, nie używania magii. Więc późniejsza złość była większa niż przypuszczałam, choć paliła się tylko wewnątrz mnie i łatwo ugasiły ją pewne słowa Patryka. Po dłuższym czasie doszliśmy do wniosku, że dobrze zrobiła nam przeprowadzka do domu ciotki Cecylii. Gdyby nie jej niewidzialny wpływ- znaczy cioci, nie domu- rodzice nawet na wzgląd efektów ubocznych, nie odważyliby się powiedzieć nam prawdy. Mam na imię Natalia i jestem czarodziejką, teoretycznie od czternastu lat, a praktycznie od kilku miesięcy.

Rozdział pierwszy.

W kominku słabo żarzył się węgiel. Pośród setek regałów, po brzegi wypełnionych książkami, plątała się niska kobietka w podeszłym wieku. Jasne, prawie białe włosy z nutą żółci tworzyły burzę sprężynek, która otaczała okrągłą, rumianą buzię o porcelanowym blasku, zrobioną głębokimi zmarszczkami wokół oczu i ust. Jej zielone, okrągłe oczka były jak dwie latarki pośród smogów kurzu, unoszących się w półmroku. A biała suknia na tak zwanym rusztowaniu, niby to z osiemnastego wieku, raziła w oczy ospałe i otępiałe- pod wypływem nadmiaru kurzu- myszy.
Trzask drzwi sprawił, że aż podskoczyła. Nie wiedzieć skąd pojawiła się sześcioletnia dziewczynka o mlecznej cerze, pyzatej buzi i rumianych policzkach. Skośnych, dużych, niebieskich oczkach i z idealnie prostymi kruczo czarnymi włosami sięgającymi ramion.
- Babciu- z jej krtani wydobył się ochrypły, przyjemny głosik.- Mama woła, a tata nalega abyś skończyła poszukiwania. A… ja, bardzo proszę. Jest wigilia! Babciu chodź, wszyscy czekamy.
- Madziu, bez tej księgi nie będziemy w stanie porozmawiać z…
- Babciu! Mama mówi, że zna lepszy sposób.
- Nie ma lepszego. Jest tylko ten.
- Przestarzały, starodawny!- nie poddawała się.- Trzeba iść z biegiem czasu, tak mówi dziadzio Franek. Mamusia, posiada nowoczesne sposoby.
- Raczej zna nowoczesne metody, Madziu.
- Możliwe. W każdym razie, pierwsza gwiazdka na niebie świeci już od dawna.
- Polarna.
- Pierwsza, duża, biała o srebrzystym blasku! Babciu… Chcemy siąść do stołu, a ja bardzo chce dostać już prezent od dzieciątka. Chyba wiem, co dostanę! Nie każ trwać mi w niepokoju. Do północy dużo czasu, a mamusia zna inny sposób.
- To jest bardzo ważne, a nowe, nie znaczy dobre…
- Babciu! Dla mnie to też ważne. Jeszcze nigdy nie widziałam dziadka Alojzego. Jeszcze nigdy nie widziałam duchów. Natalka, Patryk, oni tez nie! Mama zna sposób byśmy go wszyscy zobaczyli. Zaufaj jej, to twoje dziecko!
- Madziu, wiesz, co, czasem przeraża mnie twój intelekt i słownik, jakim operujesz. Chodźmy już, jak zwykle masz rację- kobieta pogłaskała czarną główkę wnuczki i razem ruszyły w stronę drzwi.

***
Dziewięć pięter, razem z parterem, który w sumie powinien być już zaliczany do pierwszego piętra. Potem piwnica, znajdująca się na parterze, kolejna piwnica, pod ziemią, a raczej laboratorium, następnie rzadko odwiedzane pomieszczenie przypominające lochy, które kryje w sobie najniebezpieczniejsze stworzenia.
Długo było by pisać o tym, co wlicza się do tych dziewięciu pięter w górę. W każdym razie dom, a raczej dworek ma tylko jedno piętra w tym, że parter jest na wysokości pierwszego, a pierwsze na wysokości drugiego. To widzą zwykli ludzie. Widzą też wysoką wieżyczkę niedaleko kominów, wszystko oprawione w ciemne barwy, a dwór potężny, o grubych murach i głęboko osadzonych dużych oknach. Widzą też dużą zieloną posesje, na której jest pełno drzew i kolorowych kwiatów, a wysokie ogrodzenie obrośnięte bluszczem. Dziwi ich to, że w domu jest czwórka dzieci, od niedawna, ale jest i nie ma na podwórku ani jednej huśtawki, czy piaskownicy. Dla ludzi ten dwór pod lasem, na niewielkim wzniesieniu, dobrze widoczny dla osiedla umieszczonego kawałek dalej, jest zagadką. Dla dzieci jest nawiedzony. A jego mieszkańcy dziwni i tajemniczy, według wszystkich.
Jeżeli ktoś odstaje od normy, a oni odstają i to bardzo dużo, jest skazany na złe spojrzenia i plotki na swój temat. Wydałoby się, że już przywykli i ich to nie obchodzi, ale jednak czasami mocno dotyka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ethan
Zawieszony/a



Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 475
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tybet
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:09, 06 Sty 2011    Temat postu:

Magia? Smile Miło, bohaterka mojej książki to również czarodziejka;mag...
Daj tego więcej ;P Nie komentuję jak na razie Wink
Wiem, że niektórzy dają komentarze pod krótkimi tekstami ale na mnie nie licz ; ) Poczekam na więcej : )
Mam fajne wrażenie we wstępie jakbym czytał książkę w której autor ukrywa elementy ze swojego życia, pod tymi fantastycznymi Wink np. cechy charakteru postaci, nawyki, przyjaciele z cechami takimi jak u ludi których się zna ; ) Nie wiem czy to jest u Cb ale mam odczucia i już ;D
Powodzenia w pisaniu Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:04, 06 Sty 2011    Temat postu:

Miło. Smile Dziękuję. Nie we wszystkich momentach jest to pisane tak jak bym chciała, ale pracuje nad tym. Dzień jest stanowczo za krótki. Very Happy

Ostatnio zmieniony przez Teksik dnia Sob 22:36, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:08, 07 Sty 2011    Temat postu:

Może, ja po prostu będę wysyłać od czasu do czasu jakieś naprawdę krótkie fragmenty, które mi się spodobają Very Happy... A Wy ocenicie Wink

Ostatnio zmieniony przez Teksik dnia Sob 22:39, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:46, 08 Sty 2011    Temat postu:

W sąsiednim domu, światło paliło się w jednym pokoju na piętrze. Nietoperzy nie było widać. Za to księżyc oświetlał całą okolicę. Mikołaj pierwszy wszedł na werandę. Zapukał do drzwi. Przez chwilę wydawało się, że nikt nie śpieszy się im otworzyć.
Naglę usłyszeli szelest po drugiej stronie. W drzwiach stanął ciemno skóry mężczyzna. Wysoki i szczupły. Ubrany w kolorowe, murzyńskie szaty.
- Doby wieczór- wydobył z siebie, jak by z wielkim trudem.
- Dobry wieczór- odpowiedział Mikołaj przytulając ramieniem Natalię.
- Czego pańctwo sukają?
- My… my jesteśmy sąsiadami. Tu, z naprzeciwka. Chcieliśmy poznać sąsiadów. Nie wielu tu domów wokół nas- żart był płytki, ale na twarzy czarnoskórego pojawił się szeroki uśmiech.
- To, Loki, zapyta swego pana. Niech tu cekają- zabrzmiało to dziwnie, murzyn zamknął drzwi, tylko po to żeby zaraz się w nich pojawić.
- Pan, mówi, że to nie najlepsza pora na odwiedzin śmiertelników- szepnął.
- Loki- wydobył się kobiecy głos z wnętrz domu.- Co ty za głupstwa pleciesz?!- W drzwiach pojawiła się kobieta. O jasnej skórze. Błyszczących, dużych, ciemnych oczach, kolorem prawie zlewającym się ze źrenicami. Kruczo czarne, proste włosy kończyły się na wysokości bioder. Jej suknia robiła wrażenie. Czerwona. Z głębokim dekoltem. Doprawiona w czarny gorset. Bez rękawów, za to na rękach miała długie, czarne rękawiczki. Suknia z przodu, od bioder do połowy uda, była zrobiona z warstw karmazynowych falban, kończyła się na równi z czarnymi, skórzanymi butami na wysokim obcasie. Zaś z tyłu był to ten sam materiał co na tułowiu i ciągnął się nieco po ziemi.
- Dobry wieczór, proszę wybaczyć, naszemu kamerdynerowi. Nadal jest w swoim żywiole. Wśród pogańskich bóstw, które mówią kto będzie żyć wiecznie- w jej dłoni pojawił się długi papieros, zaciągnęła się nim i puściła smugę dymu w bok.
- Proszę wchodzić- tym razem pojawił się pies. Stał u jej boku. Wyglądał jak młody wilk. Jego futro było olśniewająco białe, a oczy ciemne niczym smoła.
- Jaka to rasa- zaciekawił się Mikołaj.
- Kundel- mruknęła kobieta i odsunęła psa nogą.- Ulubieniec córki i syna. Państwo mieszkacie naprzeciwko?
- Tak.
- Bardzo miło mi państwa poznać, mam na imię Anna. Loki, możesz już odejść- zwróciła się do mężczyzny.- Przygotuj salon na przyjęcie tej liczby gości.
- Tak, pani.
- Ja jestem Mikołaj, to moja żona Katarzyna i pierwsza córka, Natalia.
- Nareszcie mogę porozmawiać z ludźmi zamieszkującymi te tereny. To bardzo miłe.
- Byłam tu już kilka krotnie, chciałam państwa przywitać- odezwała się Katarzyna.
- W ciągu dnia?
- Tak.
- Nie ma nas w domu. Proszę dalej. Macie państwo bardzo ciekawego psa. Jaka to rasa?
- Yyy… Można powiedzieć, że to wilk. Ulubieniec syna.
- Wilk? To tak można?
- Chyba tak.
Weszli do dużego salonu. Kręte schody stojące w centrum pokoju prowadziły w górę. W nowoczesnym, kominku falowały płomienie ognia. Podłoga była nieskazitelnie lśniąca. Nie było tu telewizora, podobnie jak w domu Igłowskich, za to na potężnym biurku stał laptop, drukarka i śliczna lampa. Kanapa stała w rogu , była duża i pomieściła by z dwanaście osób. Na stoliku znajdowały się ciastka i czajnik z gorącą herbatą. Ciemno zielone ściany zakrywały wysokie regały wypełnione książkami. Cudny żyrandol słabo oświetlał pomieszczenie. Obok schodów, na białym kocu bawiła się dwuletnia dziewczynka w granatowej sukience, o takich samych oczach jak matka, bledszej cerze i krótkich popielatych włosach.
- Razem z mężem piszemy książkę- powiedziała cicho, widząc jak rodzina przyglądała się bałaganie na biurku.
Okna były duże. Ale dopiero stąd można było dostrzec, że są zrobione z ciemnego szkła. Dlatego nigdy nie było widać światła palącego się w domu. Ale przez takie okna nie mogło wpadać dzienne światło do wnętrza.
- Nabuchodonozorze! Mamy gości. Chłopcy, na dół! Kalia, odejdź od gości- burknęła w kierunku psa. Suka natychmiast zareagowała i położyła się obok schodów.
- Proszę siadać. Zaraz przyjdą. Napiją się państwo herbaty? Loki parzy świetną herbatę.
Nie minęło dożo czasu, a w salonie pojawił się wysoki mężczyzna, wyglądający na czterdziestolatka. Był biały jak kreda, efektu dopełniały popielato- białe włosy, opadające na ramiona. Jego oczy były błyszczące, blado błękitne, okonturowane czerwona linią. Wyglądał jak by dopiero się obudził. Za to ubrany był w białą, bufiasta koszulę i czarne spodnie. Wyglądał jak człowiek nie z tej epoki. Wziął na ręce córkę i przytulił ją do siebie. Teraz było pewne do kogo jest bardziej podobna. Gdyby nie oczy matki, wyglądała by jak żeński klon ojca.
- Dobry wieczór. Milo mi państwa poznać, jestem Nabuchodonozor, ale proszę mówić mi Joakim. Poznaliście już naszego uroczego kamerdynera, Loki. Moją niepowtarzalną małżonkę Annę. Jedyne zwierzę w tym domu, Kalię. Teraz mnie i moją córeczkę, Julię.
- Jest do pana tak bardzo podobna, jaka śliczna- nie umiała się powstrzymać Katarzyna.
- To moja żona, Katarzyna, córka Natalia, a ja mam na imię Mikołaj. Bardzo miło mi pana poznać.
- Jest jedynaczką?
- Nie. To nie jest nasze jedyne dziecko- uprzedziła w odpowiedzi męża.- Niestety reszta nie mogła z nami przyjść. Stella ma trzy tygodnie, śpi. Magda, sześć lat, źle się czuję. Patryk, ma dziewiętnaście lat i jest na jakiejś imprezie.
- Duża gromadka. Moi synowie są jak ogień i woda, cień i światło. Rozumiecie państwo? Zaraz powinni przyjść.
Loki podszedł do pana domu i odebrał mu z rąk dziewczynkę kładąc ją na koc. Dołożył kilka nakryć i usunął się z widoku. Ze schodów zbiegł wysoki młodzieniec. Młodsza wersja ojca, tyle, z oczami matki, popielatą bródką i włosami sięgającymi lędźwi. Ubrany w czarny płaszcz. Glany. Obwieszony setkami łańcuszków, medalionów i ćwieków.
- To jest mój pierworodny, Michał- odezwał się Joakim i gestem przywołał syna.
- Dobry wieczór. Co się dzieje, jestem zajęty.
- Siadaj, mamy gości, to nasi sąsiedzi. Ta śliczna młoda dama ma na imię Natalia.
- Kolejna zabawa? Tak? Mam się umówić z tym dzieckiem?
- Ależ broń Boże- krzyknęła Anna.- To nasz gość. Chcieliśmy tylko, żebyś ją poznał.
Po schodach zbiegł kolejny chłopak. Tyle, że na jego widok Natalia omal nie zemdlała. To był on Nowy. Bardzo podobny do matki. Jak widać w domu nosił się dość nietypowo. Bo miał na sobie garnitur.
- To Antek. Jest w wieku waszej córki. Antku siadaj proszę. To jest Natalia i jej rodzice.
Nic nie powiedział. Był tak samo zdziwiony jak ona, a raczej przerażony. Kalia na jego widok zamerdała ogonem.
- Tato, źle się czuję- to nie było kłamstwo.- Czy mogę iść do domu?
- Tak, a co ci jest kochanie?
- Słabo mi. Brzuch mnie boli i jakoś tak dziwnie.
- Oczywiście idź się połóż.
- Antoni, odprowadź tą młodą damę do domu- poleciła Anna.

Fragment w którym po raz pierwszy, moi bohaterowie spotkali się z tajemniczymi sąsiadami. Ich dom powstał w jedną, wigilijną noc. Jak się wam spodoba wyślę dalszą część dotyczącą ich spotkania. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diana
Zbieracz Powieści



Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 265
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Lubliniec Xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:49, 08 Sty 2011    Temat postu:

Fajnie, fajnie! Very Happy Podoba mi się jak piszesz. Smile A za to, że nazwałaś jedną z bohaterek Natalia pokochałam Cię! <3 Wink
Wymyślaj dalszą część proszę! Razz


Ostatnio zmieniony przez Diana dnia Sob 22:49, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:23, 09 Sty 2011    Temat postu:

Dziękuję Smile Wymyślam dalej i już tego jest ponad pięćdziesiąt stron Very Happy No to może zostańmy przy wydarzeniach związanych z ich spotkaniem ...

Gdy tylko wyszli z domu, zrobiło się jej lżej. Ale obecność Antka wcale jej nie pomagała. Otworzył przed nią furtkę i w tedy nie wytrzymała.
- No proszę! Jak rodzice patrzą to dżentelmen!
- O co ci chodzi?
- O co? Jeszcze się pytasz?! Oto, że za mną łazisz! Jesteś psychiczny, czy jak?!
- Uspokój się. Oni nie wiedzą, że się znamy…
- Nie znamy się.
- Nie wiedzą, że obie rodziny to…
- Dowiedzą się i to szybko! Zaraz tam wracam i rozwieję wątpliwości. Moi rodzice nie są głupi! Już się domyślili, ale potrzebują dowodu.
- Przestań!
- Ja, mam przestać?! To ty za mną łazisz! Powiem wszystko twoim rodzicom!- była naprawdę wściekła.
- Moi się nie domyślają. I niech lepiej tak zostanie- chwycił jej łokieć.
- Puszczaj!
- Nie.
- To boli! Ałł! Puszczaj!
Nie musiała nawet go wołać. Kong przeskoczył płot i znalazł się na drodze. Wyglądał na jeszcze większego niż zwykle. W momencie kiedy warknął, ukazując całe uzębienie rozpadał się deszcz. Antek nie zwolnił uścisku. Dobył różdżki, miał ją cały czas przy sobie.
- Pierwsza zasada czarodzieja; nigdy nie rozstawaj się z różdżką- wycelował w Konga i mocniej chwycił dziewczynę.
- Nie waż się!
- To ty wracaj do domu i nie wspominaj nikomu o tym co wiesz.
- Ałł!
Kong odbił się tylnymi łapami. W ułamku sekundy znalazł się przy nich. Ulewa się wzmagała. Chłopak szepnął zaklęcie. Różdżka zaświeciła. Wyrzuciła z siebie biały strumień prądu, który nie napotkał na swojej drodze nic. Kong zrobił unik, jakby przewidział wszystko. Jego paszcza chwyciła różdżkę. Zmiażdżenie jej nie przyszło mu ot tak, ale nie minęło pół minuty jak usłyszeli trzask. Różdżka stała się bezużytecznym patykiem. Wpadła do kałuży. Pies skoczył na Antka. Był wściekły. Powalił go przednimi łapami. Przygniótł całym ciężarem ciała. Wściekle warczał.
Natalia była w szoku. Jeszcze trzy tygodnie temu uważała to stworzenie za potwora. A dziś uratowało ją przed psychopatą miażdżącym staw w łokciu.
- Kong- przez jej głowę przeleciała jej myśl, że jak w pół minuty złamał różdżkę, to w pół sekundy może zmiażdżyć mu kości, przy okazji rozszarpując jakiś narząd, lub mięsień, czy tętnice. A nawet jak nie ugryzie to połamie mu żebra pod swoim ciężarem.- Spokojnie, piesku! Już, dobrze. Zejdź z niego.
Deszcz ustawał. Kong posłuchał. Jak by dokładnie rozumiał każde jej słowo. Ręka bolała. Zdrową pogłaskała jego mokry grzbiet.
- Nigdy więcej tego nie rób psycholu! Kong pilnuj go. Masz przerąbane!
Bez zastanowienia wbiegła do domu sąsiadów. Ociekała wodą. Trzęsła się z zimna i przerażenia. Dobiegła drzwi do salonu.
- Mamo!
- Natalia? Co ty tu robisz? Czemu…
- On…
- Gdzie Antek?
- Oni też są czarodziejami- krzyknęła.
Zapadła cisza.
- Co ty bredzisz, dziecino- odezwał się pan domu.
- Niech pan nie udaje głupiego. Antek chodzi ze mną do klasy w szkole magii!
- My nie jesteśmy czarodziejami- był całkowicie poważny. - Jesteśmy kimś gorszym.
Mikołaj wstał. Wyciągnął różdżkę. Katarzyna podeszła do córki. Nabuchodonozor syknął na widok srebrzystego patyka w dłoni sąsiada.
- Wiedziałem. Wampir? Wy wszyscy jesteście wampirami! Twoje oczy… pijesz ludzką krew!
- Tak. W istocie. Piję, krew, ludzką. Ale ty lepiej odłóż ten badyl, bo zacznę pić krew czarodziei. Tego nie chcemy.
- Rasowiec?
- Tak. Tym bardziej nie chcemy.
- Nie powinniśmy tu przychodzić.
- Ten Antek omal nie złamał mi ręki!
- A on kim jest, że do szkoły magii chodzi? Że krzywdzi bezbronne dziewczyny!
- Możesz być pewna, Natalio, że dostanie za twój ból, porządne lanie- odezwał się Michał. – Będzie lepiej jak już pójdziecie.
- Opuść różdżkę- wrzasnął Nabuchodonozor.- Ty bronisz swojej rodziny, a ja mojej! Tyle, że to ty jesteś w moim domu. Opuść ją. Ona ma dwa latka, sam widok…
- A więc, wampiry z Dalmani są sąsiadami Igłowskich? Nabuchodonozorze, a ty ile masz lat?
- Osiemdziesiąt dwa! Puść tą różdżkę, a obiecuję, że wyjdziecie z tego domu cali i zdrowi.
- Mam ci wierzyć?
- Nie masz innego wyjścia- odezwała się Anna.- Przykro mi Kasiu, nie będzie nam dane poplotkować jak dwie gospodyni- Pomiędzy jej dłońmi kumulowała się magia, która w każdej chwili mogła wystrzelić.- Opuścicie różdżkę i wyjdźcie. Jak był by tu Antek, odprowadził by was.
- Jak ty… Sprzedałaś się! Za co? Co ci dał, że stałaś się jego kobietą?!
- Miłość. Dał mi miłość, prawdziwą, Katarzyno, a teraz wyjdźcie. Ty bronisz swojej rodziny, ja swojej. Nie macie z nami szans, a tylko krzywdzimy dzieci.
Katarzyna wzięła córkę za rękę, ta syknęła z bólu. Szły w stronę drzwi. Mikołaj za nimi. Schował różdżkę, ale nadal trzymał na niej dłoń. W obawie, że nie dotrzymają słowa. Wyszli, a raczej wybiegli. Pod furtką omal nie zdeptali Antka, który nadal nie wierzył w to co się stało.
- Mówiłem, żebyś tam nie szła- burkną, jak by nie widział spojrzenia jej ojca.
- A ja mówiłam, żebyś mnie puścił, psycholu!- Kong warknął, a po chwili łasił się do nóg Mikołaja.
- Dobry, piesek. Pomógł mojej córeczce. A ty, jeśli jeszcze raz zbliżysz się do Natalii poczujesz co to gniew mężczyzn z nazwiskiem Igłowski!- zabrzmiało to naprawdę poważnie i groźnie.


Kong to piękny magiczny pies. Tak, jakby jest wilkiem. Tyle, że jest o wiele większy od dużego wilka. Jego futro jest srebrzysto-szaro- białe, a oczy głęboko niebieskie. W mojej książce nie łatwo jest uszkodzić różdżkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keira
Zbieracz Powieści



Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Galia

PostWysłany: Nie 20:52, 09 Sty 2011    Temat postu:

Kochana, pisz! Świetnie piszesz, więc nie rezygnuj, nawet jeśli czasem coś ci nie wychodzi... Z resztą... spójrz na mój podpis pod "kreską" Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:57, 09 Sty 2011    Temat postu:

Keira... on się ciebie tyczy. Nie mnie. ;* Pozwiązuje do twojego snu! Very Happy
Dziękuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna -> Nasze prace Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin