Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

"Los tak chciał"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna -> Nasze prace
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brzoskwinka
Marzycielka



Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:23, 18 Sty 2011    Temat postu: "Los tak chciał"

No, i wreszcie udało mi się skończyć pierwszą część swojego nowego opowiadania. Smile Mam do Was prośbę: Nie zrażajcie się długością! :] Krytyka i wytykanie błędów mile widziane.

„Od tego się zaczęło…”

„To miejsce, w którym nikt nie jest normalny. To miejsce, w którym nikt nie jest szczęśliwy. To miejsce, gdzie nikt nie jest uwolniony od trosk czy złości. Każdy ma w sobie choć odrobinę nienawiści. Miejsce to jest piękne i szare zarazem. Nie jest to jakiś mały zakamarek, ani żadne małe osiedle. Jest co coś większego, dużo większego. To coś, gdzie mogą żyć wszyscy ludzie. To miejsce nazywane jest planetą Ziemią.”


Zaczął padać śnieg. Biały puch delikatnie otulał miasto znudzone życiem. Cała klasa zwrócona była w stronę okna, tylko nieliczni uczniowie słuchali nauczyciela. Lekcja biologii nie należała do najciekawszych, szczególnie, gdy tematem była wątroba. Michelle siedziała skulona w ławce, czytając „Malowany dom”. Megan, przyjaciółka Michelle, przeglądała się w lusterku po raz piąty w ciągu godziny. Michelle spojrzała na zegar. Jeszcze pięć minut i koniec – pomyślała, podążając wzrokiem w stronę tablicy.
- Michelle! – Głos nauczyciela wyrwał ją z transu.
- Słucham?
- Czekamy na odpowiedź.
- A może pan powtórzyć pytanie?
Nauczyciel westchnął i powrócił do tematu lekcji. Michelle rozejrzała się po klasie. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na przerwę.
- Co potem mamy? – zapytała Megan ściszonym głosem.
- Angielski. – Michelle westchnęła i wróciła do czytania. Książka bardzo ją wciągnęła, wreszcie miała okazję oderwać się od szarej rzeczywistości. Zawsze lubiła wcielać się w bohaterów powieści, w tym wypadku bym nim mały chłopiec. Dla Michelle płeć nie miała znaczenia, ważniejsze było, co dana postać przeżywa, w jakich sytuacjach się znajduje. Dziewczyna właśnie kończyła rozdział, gdy zadzwonił dzwonek. Wszyscy poderwali się ze swoich miejsc i w mgnieniu oka opuścili salę. Michelle nigdy się nie śpieszyła. Odkąd pokłóciła się z Jessicą na nic nie miała ochoty. Straciła swoją najlepszą przyjaciółkę przez jedno, małe nieporozumienie.
- Michelle, idziesz wreszcie? – Megan stała w drzwiach i wyraźnie się niecierpliwiła.
- Już, chwilka… Coś się stało?
- Wychowawczyni cię woła.
- O matko! Już pędzę – wypowiedziawszy te słowa wybiegła z klasy, prawie potrącając jakiegoś ucznia. Złapała Megan za rękę i razem ruszyły w stronę sześćdziesiątki. Emma Hoffman siedziała zgarbiona przy biurku, trzymając coś w dłoniach.
- Chciała mnie pani widzieć? – zapytała Michelle, powoli zbliżając się do wychowawczyni.
- Tak. Przeczytałam twój tekst i jestem pod wrażeniem. Widać, że czeka cię jeszcze dużo pracy, jednak zauważyłam, że masz wielki talent. Piszesz lekko i fajnie się to czyta.
- Dziękuję. – Michelle nie mogła nic więcej wykrztusić. Do tej pory nikomu nie pokazywała swojej twórczości, dlatego ta opinia bardzo ją zaskoczyła. Stała jak wryta, wpatrując się wielkimi oczami w okno. Co kilka sekund błądziła wzrokiem po sali, aż wreszcie zatrzymała się na nauczycielce. – Obecnie pracuję nad kolejnym opowiadaniem. Jak je skończę, będę mogła je pani pokazać?
- Oczywiście. Możesz do mnie przynosić wszystko, co napiszesz. A teraz przeproszę was, dziewczynki, muszę iść na dyżur.
- Okej… - Michelle popatrzyła na Megan. – Dowidzenia – powiedziały chórem, po czym wyszły.
- Wiesz co? – zaczęła po chwili Michelle.
- Co?
- Dzisiaj idę do Liama…
- Po co?! – Megan najwyraźniej nie spodobało się to. Nie przepadała za Liamem, jak większość ludzi zarówno.
- Muszę się z nim wreszcie pogodzić. Ostatnio za coś się na mnie obraził… Chcę się wreszcie dowiedzieć, o co mu chodzi. Nie odzywa się już do mnie czwarty dzień!
- Dziewczyno, olej go! To kretyn, on gra twoimi uczuciami. Nie obchodzi go, co czujesz, po prostu bawi się tobą!
- Mhm… Nie rozumiesz, że ja próbuję go zrozumieć i pomóc mu jakoś?!
- Okej, okej. Rób, co chcesz. Zobaczymy, co potem z tego wyjdzie.
Skręciły w stronę klasy, gdy z tyłu dobiegł je krzyk Alice, szkolnej piękności.
- Dziewczyny! – Obie odwróciły się w mgnieniu oka. – Nie mamy angielskiego, idziemy do domu… - Ledwo zdążyła wypowiedzieć ostatnio słowo i już jej nie było.
- No to zmywamy się - powiedziała Megan, kierując się do szatni.

Piętnaście minut później Michelle stała pod budynkiem szkoły, czekając na Liama. Mieli od razu iść do niego, ponieważ potem miał trening siatkówki. Było zimno, śnieg już nie padał. Słońce próbowało wyjść zza jednej, dużej chmurki. W końcu dopięło swego i dumnie zaczęło oślepiać ciemne oczy Michelle. Dziewczyna, ubrana w czarne legginsy, granatową tunikę i czarną, skórzaną kurtkę, ze zniecierpliwieniem wypatrywała chłopaka. Krążyła wzrokiem po parkingu, gdy nagle ktoś zakrył dłońmi jej oczy.
- Liam, głuptasie – powiedziała wesoło. Odwróciła się i ujrzała wysokiego młodzieńca, z bujną czupryną i blizną na twarzy. Miał piękne, niebieskie oczy i szyderczy uśmiech. Był bardzo przystojny, lecz nie był Liamem. – Co ty robisz?! – zapytała przestraszona Michelle, cofając się do tyłu.
- Nic – odpowiedział krótko i uśmiechnął się. – Dawno się nie widzieliśmy, nieprawdaż?
- Mikael… Dasz mi wreszcie spokój?
- Och, Michelle – powoli wypowiedział te słowa, przybliżając się do niej. Wyciągnął dłoń i lekko przejechał palcami po bladym policzku dziewczyny, która stała jak wryta. Nie ruszała się, jej oddech z każdą sekundą stawał się cięższy. Patrzyła mu w oczy, które przepełnione były złością. W pewnym momencie zauważyła, że Liam właśnie wyszedł i zaczął się rozglądać. Gdy ją dostrzegł zrzucił plecak z ramienia i podbiegł od tyłu do Mikaela.
- Siema, chłopie, masz jakiś problem? – zapytał, łapiąc go od tyłu za ramię. Chłopak odwrócił się i spiorunował wzrokiem Liama.
- Oczywiście, że nie. To tylko przyjacielska rozmowa… - odparł szyderczo.
- Michelle, wszystko okej? – Liam podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Tak, wszystko dobrze. – Spojrzała na Mikaela, po czym zwróciła się do Liama. – Możemy już iść?
- Jasne.
Oboje odwrócili się i, nie oglądając się za siebie, poszli po plecak Liama, po czym skierowali się w stronę jego domu.
Przez całą drogę się nie odzywali, żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Mikael nie był typem człowieka, z którym warto było zadzierać. Nie bał się niczego, ani nikogo, a niemiłe pogawędki z nauczycielami na lekcji to u niego norma. Był dwa lata starszy od nich, jednak w pierwszej klasie liceum nie chciało mi się uczyć, więc nie zdał. Mikael nie był głupim człowiekiem, on był po prostu leniwy. Nie raz pokazywał, że umie myśleć logicznie. Oczywiście, kiedy mu się chciało.
Michelle spojrzała na Liama w chwili, gdy on patrzył na nią. Dziewczyna lekko się speszyła i odwróciła wzrok w drugą stronę.
- Czemu uciekasz ode mnie wzrokiem? – zapytał spokojnie.
- Ja? Nie. Po prostu chciałam zobaczyć, czy ktoś jeździ na lodowisku…
- Kotku, nie kłam.
- Nie kłamię.
- Taaa…
Spojrzała na niego, lecz teraz on patrzył gdzieś w dal. Wyczuł, że kłamie, zawsze wyczuwał. Michelle nigdy nie wiedziała, co ją zdradza. Oczy, uciekanie wzrokiem, a może sposób mówienia?
- Michelle… Wchodzisz? – Głos Liama wyrwał ją z transu. Nie wiadomo kiedy, znaleźli się pod drzwiami mieszkania.
- O matko… Szybko doszliśmy – wypowiedziawszy te słowa, weszła do środka.
W progu od razu przywitał ją mały kundelek z odstającymi uszami. Skakał na jej nogi, ciesząc się z nowego gościa. Liam próbował odciągnąć szczeniaka, jednak on się nie dawał, zaczął gryź legginsy Michelle. Rozbawiona dziewczyna próbowała zdjąć kurtkę, jednak sprawiało jej to trudność. Po chwili Liam, najwyraźniej zdenerwowany zachowaniem psa, wziął go na ręce i zamknął w sąsiednim pokoju.
- Dzięki – szepnęła Michelle. Na bladej twarzy nastolatki pojawił się uśmiech.
- Kawy, herbaty? – zapytał Liam, gdy siedzieli już u niego w pokoju.
- Herbatę, poproszę.
Chłopak spojrzał w okno, po czym wyszedł do kuchni. Michelle usiadła na łóżku i w lekkim skupieniu wędrowała wzrokiem po całym pomieszczeniu. Po chwili coś za oknem poruszyło się. Dziewczyna poderwała się z miejsca i ustała przy parapecie, rozglądając się na boki. Niczego, ani nikogo, nie zauważyła, więc wróciła na swoje miejsce. Usiadła wygodnie, plecami opierając się o ścianę. W głowie zaczął pojawiać się obraz jej ojca, jak odjeżdżał spod domu i nigdy już nie wrócił. Był ciepły, wrześniowy poranek. Tego dnia obchodziła swoje czternaste urodziny i miała odbyć się wielka impreza. Zaprosiła dużo osób, także z rodziny. Jednak, gdy tylko się obudziła, wiedziała, że coś złego wisi w powietrzu. Koło dziesiątej zeszła na śniadanie, jednak taty nie zastała przy stole. Nie widziała go kilka godzin, aż w końcu Charlie, młodsza siostra Michelle, usłyszała podjeżdżający samochód. Michelle wybiegła z domu, potykając się o własne nogi. Na podjeździe stał luksusowy, czarny samochód, z którego wysiadł właśnie jej ojciec. Nie podszedł do niej, po prostu stał i patrzył się przed siebie. Michelle zwolniła kroku, cała się trzęsła. Zatrzymała się metr przed Georgiem i spojrzała mu w oczy. Po chwili, gdy ich spojrzenia się spotkały, zobaczyła w nich smutek i złość zarazem. Nie odzywali się, trwali tak przez kilka minut, aż w końcu Georg mocno przytulił córkę i szepnął: „los tak chciał”. Ostatni raz przeszył ją wzrokiem, po czym wsiadł do auta i po prostu odjechał. Dziewczyna stała, jak słup, nic nie rozumiejąc. Nigdy więcej go nie widziała, nie dał żadnego znaku życia.
- Michelle, kotku, co się stało? – Ciepły głos Liama przywrócił ją do rzeczywistości. Chłopak usiadł obok niej, odstawiając szklanki z napojami na stół, i czule ją przytulił. Delikatnie otarł łzy, które powoli wypływały z piwnych oczu Michelle.
- Jakoś… tak nagle… przypomniało mi się rozstanie z tatą… - wychlipała, próbując przestać płakać. Nie odzywali się, żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Minęło kilka minut, gdy Michelle wstała i bez słowa wyszła do łazienki. Liam westchnął i usiadł przy biurku. Zaczął szukać na youtube jakiejś smutnej piosenki, pasującej do ich nastroju.
- Okej, dobra, już mi przeszło. – Michelle ustała w drzwiach, jakby bojąc się przejść dalej. Cała się trzęsła, choć było ciepło.
- To dobrze. Za dużo o tym myślisz…
- Tak, wiem. Ale cóż poradzić… -- Spojrzała w brązowe oczy Liama. On też na nią patrzył, długo mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Michelle dała za wygraną i zaczęła uciekać wzrokiem.
- Nie patrzysz mi oczy… Boisz się – stwierdził.
- Niby czego? – spojrzała na niego, lecz po chwili zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Mojego wzroku. Inaczej patrzyłabyś mi w oczy. – Jego głos był spokojny i opanowany. Michelle nadal się trzęsła, choć nie wiedziała dlaczego.
- Nie boję się ciebie, nigdy nie bałam i nigdy nie będę.
- Trzęsiesz się… - Uśmiechnął się szyderczo. – Boisz się…
- Nie. Nie boję się ciebie. – Nastolatka starała się zachować zimną krew, jednak jego spojrzenie paraliżowało ją. Miał takie piękne, duże, brązowe oczy, że trudno było się od nich odwrócić. Jeszcze ciężej było w nie patrzeć.
- Widzę to. Kobieto, boisz się.
- Nie boję się ani ciebie, ani twojego wzroku. – Dotknęła ręką grzejnika, był gorący. Zamknęła na chwilę oczęta i odetchnęła głęboko. Była w pełni opanowana, nie trzęsła się już.
Liam sięgnął ręką do szuflady. Chwilę szukał czegoś, aż w końcu wyciągnął scyzoryk. Długo obracał go w rękach, oglądał, przykładał do nadgarstka, jakby zaraz miał sobie podciąć żyły. Michelle dokładnie obserwowała każdy jego ruch. W końcu spojrzał na nią, a zaraz potem usiadł naprzeciwko niej. Przez długi czas patrzyli sobie w oczy. W końcu Michelle nie wytrzymała i zerknęła na rzecz, którą trzymał w dłoni. Ostrze skierowane było w jej stronę, trochę się przeraziła. Nigdy nie lubiła mieć do czynienia z ostrymi przedmiotami, od dzieciństwa miała uraz.
- Przeraża cię to, prawda? – zapytał powoli Liam.
- Nie.
- Ja widzę, że jest inaczej.
- To się mylisz. – Wiedziała, że nic jej nie zrobi, jednak gdzieś w środku lękała się.
- A gdybym tak cię teraz zabił? – Powoli przybliżył się do niej.
- Nie zrobisz tego. – Głos jej zadrżał.
- Ale mógłbym.
- Tak, mógłbyś. Ale wiem, że tego nie zrobisz. Ani dziś, ani jutro.
- I tu popełniasz błąd. – Michelle spojrzała na niego nie rozumiejącym wzrokiem. – Nie wiesz, co będzie jutro, więc nie możesz powiedzieć, że nic ci nie zrobię. Życie lubi zaskakiwać, nieprawdaż?
- Tak, racja. Jednak ufam ci i wiem, że do niczego takiego się nie posuniesz.
- Kolejny błąd… Ludziom nie można ufać. Ja zaufałem i teraz żałuję.
- Ja nie żałuję.
- Dlaczego?
- Bo nic mi nie zrobisz.
- A jeślibym cię zabił?
- To zrób to. – Michelle zmieniła strategię. Była pewna siebie i chciała mu pokazać, że nie tylko ona umie odpuszczać.
- Nie zrobię tego, za bardzo cię lubię.
- No zabij mnie… Po co masz się ze mną męczyć, skoro możesz mnie sprzątnąć?
- Nie zabiję cię.
Wiedziałam – pomyślała Michelle, uśmiechając się w myślach. Spojrzała na Liama, jednak on był gdzieś daleko, błądził myślami. W pewnym momencie zerwał się z łóżka i usiadł przy biurku. Włączył jakąś smutną piosenkę, która od razu wpadła w ucho Michelle.
- Jaki tytuł ma ta nuta? – zapytała znienacka, wyrywając Liama z zamyślenia.
- Nothing else matters.
- Piękna.
- Wiem.
Milczeli. Michelle wiedziała, że na razie lepiej się nie odzywać. Czuła, że Liam chce posiedzieć w ciszy. Zaczęło się zmierzchać, kiedy Michelle spojrzała na zegarek. Westchnęła głośno i powiedziała, że musi już iść.
- Nie wyjdziesz – powiedział z kamienną twarzą.
- Dlaczego? – zapytała trochę przerażona Michelle.
- Bo nie masz butów. – Uśmiechnął się szyderczo, po czym spojrzał jej w oczy.
- Liam… Ja naprawdę muszę już iść. Oddasz mi buty? – wypowiedziała to najmilej, jak umiała. Liam zawsze chował jej buty do szafy, żeby pies ich nie pogryzł. I przeważnie nie chciał ich oddać.
- A co z tego będę miał? – zapytał słodkim głosem.
- A co chcesz?
- Ja się pytam, co będę z tego miał, a nie, co chcę.
- Hmm. Wszystko?
- Nie możesz mi dać wszystkiego.
- Fakt. – Michelle spojrzała w okno. Zostawiła rodzeństwo same w domu i bała się, że coś im się stanie. Jednak nie mogła pokazać Liamowi, jak bardzo jej się śpieszy – od razu by to wykorzystał.
- To jak będzie? Bo wiesz, oni tam siedzą, sami… Coś czuję chyba swąd dymu.
- Skąd wiesz, że siedzą sami?
- Mówiłaś wcześniej, że do rodzeństwa ci się śpieszy. A ja coraz wyraźniej czuję, że coś się pali…
Mówiłam? – zapytała się w myślach, nie mogąc sobie tego przypomnieć.
- Liam… - Michelle była przerażona. Tydzień temu był pożar w jej piwnicy, przyczyny nie zlokalizowano jeszcze. Zaczęła szybciej oddychać, serce biło jej coraz mocniej.
- Ale naprawdę. – Chłopak powąchał powietrze. – Nie czujesz tego zapachu spalenizny?
- Liam… Proszę, oddaj mi buty – powiedziała powoli z zaciśniętymi zębami.
- A co z tego będę miał?
- Proszę, daj już spokój.
- Czas leci, a ja coraz wyraźniej czuję, że coś się pali. Palące się ludzkie ciało, kości… Co za zapach!
Nie daj się… - powtarzała sobie w myślach. – Próbuje ci coś wmówić, dziewczyno, zrób coś!
Michelle czuła, że zaraz się rozpłacze. Lecz nie mogła mu pokazać, że jest słaba. Wiedziała, iż on tylko coś jej wmawia, jednak nie miała pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Tego dnia była przegrana.
- Jak mi oddasz buty, dam ci buziaka, okej? – zapytała słodko po chwili.
- Wreszcie mówisz z sensem. – Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Spojrzała na zegarek i wstała w momencie, gdy drzwi się uchyliły.
- Dziękuję – powiedziała, odbierając zguby od Liama. Chłopak stał w miejscu, tupiąc nogą i przewracając oczami. Michelle wiedziała na co czeka, ale w tym momencie nie miała na to ochoty. Szybko założyła buty i chciała wyjść na korytarz, gdy Liam zagrodził jej drogę.
- Nie zapomniałaś o czymś? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Hmm… Raczej nie. Jak mi się przypomni, najwyżej się zawrócę. – Liam, lekko zdenerwowany, westchnął głośno. – Oj, no dobra… - Dziewczyna zbliżyła się do niego i delikatnie musnęła jego policzek. Liam mocno przytulił się do niej i szepnął:
- Kocham cię.
Michelle nic nie odpowiedziała. Po chwili uwolniła się z uścisku i spojrzała w oczy przyjaciela. Były inne niż zwykle, jednak nie potrafiła określić, co się w nich zmieniło. Mierzyli się wzrokiem, lecz Michelle szybko zaczęła uciekać gdzieś w dal.
- Czemu na mnie nie patrzysz? – zapytał z wyrzutem.
- Tak jakoś… Muszę już iść – wypowiedziawszy te słowa zaczęła się ubierać. Pięć minut potem była gotowa do wyjścia. – Mogę jutro wpaść?
- Jeśli chcesz.
- Mhm… Okej, więc do jutra. – Już miała otwierać drzwi, kiedy Liam zatrzymał ją. Mocno objął ją, jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. Po chwili puścił Michelle, spojrzał w jej pełne blasku oczęta i powoli, jak żółw, zaczął zbliżać się do ust dziewczyny. Ten pocałunek był najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek spotkała Michelle. Liam był czuły i delikatny i dobrze całował. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie. W pewnym momencie zaczęło kręcić się jej w głowie. Oderwała się od chłopaka i oparła o ścianę.
- Michelle, co się dzieje? – Dobiegały do niej stłumione słowa wypowiedziane zaniepokojonym głosem.
- Ja… Ja… - Nie dała rady powiedzieć nic więcej. Lekkie ciało dziewczyny zaczęło osuwać się na podłogę. Zdążyła usłyszeć jeszcze trzask rozbijającego się szkła…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:50, 18 Sty 2011    Temat postu:

Jej...
O, jestem pierwsza?! Very Happy
To jest przecudowne dziewczyno. Co z tego, że długie? Wciągające. Naprawdę bosko to napisałaś. Masz talent! Napiszesz dalszą część, prawda? Mam nadzieję, że tak! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mystery
Uwięziona w kartkach



Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: New York
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:20, 18 Sty 2011    Temat postu:

Wow, świetne! Wink Właśnie na początku tak sobie pomyślałam "ale długie", ale potem zaczęłam czytać i nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam! ;]
Świetnie to napisałaś. A koniec - boski! Very Happy
Właśnie, napisz kolejną część. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brzoskwinka
Marzycielka



Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:35, 18 Sty 2011    Temat postu:

Dzięki za miłe opinie! Smile W sumie nie spodziewałam się, że tak Wam się to spodoba, ale widzę, że moje teksty lubią mnie zaskakiwać. Kolejną część na pewną napiszę, bo tam myślę, że coś dłuższego mi z tego wyjdzie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna -> Nasze prace Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin