Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Odchodząc zabierz mnie- opowiadanie.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna -> Nasze prace
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:32, 16 Sty 2011    Temat postu: Odchodząc zabierz mnie- opowiadanie.

No, to jest to o czym była mowa w offtopic. Mogą tam być jakieś błędy i możliwe, że dodam coś jeszcze na sam koniec, ale to nic pewnego.
Miłej nudy, czekam na szczere opinie! Smile Ahh, no i nie da się tu zrobić akapitów... ;/ W oryginale są.

***

Przez ciemny dach, tworzony przez korony wielkich dębów, nachalnie przebijały się promienie słońca. Głęboką ciszę późnego popołudnia przerywały śpiewy ptaków i dźwięk uderzanych kopyt o twardą ściółkę. Gościniec biegnący przez środek ciemnego gaju wydawał się pusty, martwy. Ciemna, ubita, twarda ziemia od dawana nie czuła na sobie ucisku przechodni. Gdzie nie gdzie wyrosły kępy zielonej trawy. Plamy zakrzepłej krwi- jedyne ślady po zaginionych kupcach-, która nie zdołała wsiąknąć ziemia wyblakły pod upływem lat.
Szlak handlowy pomiędzy dwoma wielkimi miastami już dawno przestał istnieć. A jednak, nieliczny odważali się przekroczyć granicę. Miasta leżące niedaleko od siebie zostały odgrodzone grubym murem. Nie były już jednym państwem. Wojna wiele zmieniła. Rozdzieliła, nieodwracalnie, wiele rodzin, przyjaciół. Rozdzieliła wielu kochanków. Wielu ojców od matek. Synów od swych rodzin, córek i żon. Kobiet od wolnej woli, ciepła rodzinnego ogniska, skazując na wieczna tułaczkę, lub pozostanie przy przydrożnych „hotelach”. Kiedyś jedno państwo, teraz dwa, toczące wojnę o granice, państwa.
Odgłosy szalonej gonitwy nasilały się. Już nie była to pogoń tylko pomiędzy drzewami, w ukryciu. Stało się. Najeźdźcy, obcy, którzy zagarnęli sobie ziemię przelewając krew niewinnych ludzi, zrobili kolejny krok. A przecież nie minął nawet rok od zawieszenia broni, wszyscy wiedzieli, że kiedyś nadejdzie ta chwila, ale nikt nie sądził iż tak szybko. Przynajmniej tak myślał mężczyzna ukryty w koronach drzew, tulący do piersi przerażone dziecko. Jego jasne oczy świeciły w ciemnościach, raziły błękitem, ale nikt nie mógł tego widzieć. Był blady. Jego szczupłe policzki nosiły na sobie blizny, których nie przykryła nawet gruba warstwa zielonej farby na twarzy. Szpiczasto zakończone uszy, odstawały od twarzy, ale to pomagało kamuflażowi. Również były pokryte farbą, wyglądały jak liście. Ukrył dłoń w ciemnych włosach dziecka. Smukłe, długie palce drugiej dłoni mocno przylegały do gałęzi. Tuż pod nimi w dzikim pędzie przemknął jeden jeździec. Kobieta w męskim stroju, z rozdartą koszulą na piersi. Poganiała wierzchowca i wręcz na nim leżała, aby stwarzać jak najmniejszy opór powietrza. Nie trwało to długo jak uzbrojeni wojownicy pokazali się wzroku elfa. Trzech galopowało pomiędzy dębami. Czterech cwałowało po gościńcu. Elf już wiedział, że się mylił.
Po ciemnym policzku Lidii polała się łza, którą natychmiast zdmuchnął wiatr. Jedwabna chusta wzbiła się w powietrze odsłaniając szyję. Wiatr kuł ją w twarz, rozwiewał białe włosy. Nie umiała swobodnie oddychać. Rozcięty materiał koszuli odsłonił pierś przylegającą do szyji wierzchowca. Wiedziała, że on za chwilę zasłabnie i nie będzie mógł dalej jechać. Wiedziała, że tak nie stanie się ze szkolonymi i silnymi końmi wojowników. Wiedziała, że za chwilę z jednej drogi zrobią się dwie. Wiedziała, że musi tam dotrzeć jak najszybciej.
Koń był rozpalony jak piec. Mokry jak po deszczu. Słabł. Zwalniał. Wbiła piętę w jego boki z całej siły. Strzeliła palcatem po zadzie. Przyspieszył. Zaraz potem potknął się i upadł. Szurał po twardej, suchej glebie. Wiedziała, że już się nie podniesie. Zeskoczyła w pierwszej fazie jego potknięcia.
- Wybacz, niewinny koniku- szepnęła i przejechała dłonią po jego szyji. Nie trwało to długo. Przestał wierzgać nogami w tym jedną dziwnie powyginaną. Piana zastygła. Oczy pokryła cienka mgiełka. Zastygł w bezruchu patrząc zamglonymi, przerażonymi oczami na dziewczynę. Nie mogła stać dłużej. Z trudem powstrzymała łzy. I jak najszybciej pobiegła przed siebie.
Na rozstaju dróg stała kobieta w ciemno zielonej opończy. W rękach trzymała wodze dwóch karych wierzchowców. Fryzy niecierpliwie tupały nogami. Były ogromne i piękne. Długie, falowane, czarne grzywy falowały na wietrze, a ogony stykały się z ziemią. Srebrne oczy kobiety byłe wypełnione niecierpliwością.
Dziewczyna dobiegła do niej szybko. Popatrzała na nią pytająco.
- Postępujesz słusznie- przerwała ciszę ochrypłym głosem. Ściągła opończę. Zarzuciła ją na dziewczynę. Kobieta miała na sobie taki sam strój jak dziewczyna. Jej włosy były miodowe, ale po chwili stały się białe.
- Gdybyś tego nie zrobiła, żałowała być do końca życia, księżniczko Lidio. Córko najeźdźcy, tyrana z południa- kobieta odgarnęła kosmyk swoich włosów odkrywając szpiczasto zakończone ucho. Założyła ciemno zielony kaptur na głowę księżniczki. Ukryła pod nim krótkie, białe włosy.
- Nie bój się. Mamy chwilę czasu. Moi bracia powstrzymają na chwilę pościg. Pamiętaj, tylko ty możesz zaprzestać tej wojnie. Tylko ty, ponieważ ty ją zaczęłaś. Ona się nie skończyła, ty o tym wiesz i my o tym wiemy. Za dużo wylało się krwi niewinnych, przez ciebie.
Dziewczyna spuściła wzrok.
- Nie ważne co się wydarzy. Ważne jest to co się już wydarzyło. Bez ciebie na zamku, wojna nie będzie się dalej toczyć. A jedynym bezpiecznym dla ciebie miejscem jest jego pałac. Nie możesz trafić w ich ręce, pamiętaj o tym. Gdy trafisz, drugiej takiej szansy nie będzie. Wojna znów się rozpęta, a oni go zabiją…
Przerwał jej dźwięk piszczałki z głębi lasu.
- Jadą- szepnęła.
Kobieta popatrzała na dziewczynę stanowczo. Ta wsiadła na wierzchowca i bez słowa ruszyła, galopem z miejsca. Szybko. Lekko. Koń był niesamowity. Obejrzała się tylko raz. Zobaczyła jak kobieta przyciąga uwagę wojowników. Było ich mniej, byli ranni. Ruszyli za nią myśląc, że to Lidia. Pogalopowali złą drogą.
Dziewczyna galopowała już ponad godzinę. Doskonale wiedziała gdzie jest. Zaniedbany, zapomniany gościniec budzący grozę zamienił się szeroki, zadbany, często odwiedzany gościeniec wyłożony kolorowymi płytami. Prowadzący do stolicy elfiego państwa. Ale używało się raczej tych słów; stolica elfiego królestwa lub elfiej krainy. Oliaria.
Na horyzoncie doskonale widziała cel swej podróży. Bajkowy pałac wzniesiony na wzgórzu otoczonym złotym lasem. Las był schronieniem kapłanek jak również wszystkich żon władcy elfiej krainy. Król Mo na początku miał tylko jedną kobietę u swego boku. I to ona pozostanie dla wszystkich królową. Ale po jej śmierci, gdy już się z niej otrząsnął, zaczął beztrosko korzystać z przywilejów króla. U stóp złotego lasu znajdowało się miasto. Duże, piękne, estetyczne. Lidia wiedziała jak ominąć to wszystko by dostać się do pałacu. Już raz tak zrobiła. Ale teraz nie musiała. Dziś miała być tam honorowym gościem. Prywatnym gościem księcia. Tam miał być bezpieczna.
Pojechała jeszcze kawałek w szybkim kłusie, alby wyjechać z lasu. Nie był on wygodny. Na tym olbrzymie księżniczka w kłusie ledwo trzymała się w siodle. Stanęła nad brzegiem oliwkowej wody. Rzeka leniwie płynęła niosąc ze sobą muł i kamienie obrośnięte glonami i mchem. Dziewczyna napoiła ogiera. Usiadła na pniu drzewa wpatrując się we własne odbicie. Jej zwykle upięte białe włosy były potargane i nierówno obcięte. Ciemna karnacja wydała się bledsza niż zwykle. Jasne oczy opuchnięte od płaczu. Nie chciała płakać, ale płakała przez całą godzinę galopu. Spod rozciętej koszuli wystawała jej piękna pierś. Na szyji widniała paskudna blizna. Po oparzeniu i głębokim rozcięciu. Gdy ją zobaczyła szybko poprawiła kołnierz, zakrywając ją.
Słońce powoli chowało się za zielonymi pagórkami. Dziewczyna ściągnęła z siebie ubranie i dała nura w leniwie płynącą rzekę. Woda była ciepła jak na początki wiosny. Popływała chwilę, czekając aż słońce całkowicie zajdzie. Wyszła. Okryła się jedwabnym materiałem, który zabrała wraz z kilkoma ciuchami z pałacu. Wrzuciła męskie ubranie do rzeki. Włożyła na siebie bufiasta koszulę, na nią czarny gorset. Spódnica była długa i rozcięta powyżej połowy uda z obu stron. Wciągnęła na nogi wysokie, wygodne buty, do kostki przymocowała sztylet. Do uda jeszcze jeden tyle, że mniejszy. Miecz, a raczej szablę przymocowała do siodła. Zaczesała białe włosy do tyłu i wplotła w nie kilka zerwanych kwiatów. Pod kilkoma kosmykami ukryła uszy. Teraz nie wyróżniała się z tłumu, no może kolory nie zupełnie pasowały do elfek, ale to nie miało znaczenia. Założyła opończę. Wsiadła na rumaka i w szalonym cwale dotarła do szerokiego mostu. Czekał na nią. W srebrzystej karecie ciągniętej przez cztery białe klacze.
Jego królewska szata znów zachwyciła ilością błyszczących dodatków. Zazwyczaj widywali się po kryjomu. Upodobniając się do reszty elfów. Spędzając ze sobą długie godziny na rozmowach. Potem on ją odprowadzał, a ona wracała do zamku wiedząc, że nikt nie zauważył jej nie obecności. Teraz było inaczej. W pałacu była tylko raz. Wprowadzona jako służka, wtargnęła tam bo musiała mu o czymś ważnym powiedzieć. Teraz może nie była tam mile widzianym gościem, ale miała nim być. Książe Tufionos stał oparty o srebrną karetę. Światło księżyca padało na jego szczupłą, bladą twarz. Był wysoki, o wiele wyższy od księżniczki. Jego jasno zielone, wyblakłe włosy opadały na ramiona, a od łopatek do lędźwi były splecione w cienki warkocz. Duże, blado błękitne, błyszczące oczy wybijały się z twarzy. Cały był w błyszczących odcieniach pasteli. Wysokie buty były zaopatrzone w sztylet, nie miał miecza, ani łuku jak w tedy gdy go poznała. Czekał na nią. Gdy w końcu ją dostrzegł na jego twarzy pojawił się uśmiech, piękny, który odgonił wszelkie smutki dziewczyny.
Rzuciła mu się w ramiona. Bardzo za nim tęskniła. Za nim. Za zapachem świeżo ściętej trawy, który uderzał w jej nozdrza za każdym razem gdy byli blisko. Tak pachniał. Zawsze, ale inne elfy nie miały żadnych szczególnych zapachów. Woźnica zerknął na nich z obrzydzeniem. Tufionos nie odwzajemnił uścisku. Wziął jej dłoń i pomógł wsiąść do karety. Zamknął za nią drzwiczki i odszedł bez słowa. Wsiadł na czarnego ogiera, a kareta ruszyła. Lidia poczuła nieprzyjemną pustkę. Nie wiedziała co o tym myśleć.
Wyglądała przez okna, przepełniona ciekawością. Uliczki, budynki Oliari były piękne. Kolorowe, z przewagą pastelowych odcieni zieleni. Wszystkie budowle wysokie, smukłe zdobione przeróżnymi freskami. Co metr postawiona była latarnia. Bijąca białym światłem.
Dziewczyna nie mogła nie zauważyć w którym momencie wjechali do złotego lasu. Nie można było tam tak po prostu wejść. Zatrzymali się przez miedzianymi wrotami zza których raziło w oczy złoto. Lidia wyjrzała przez okno. Las otoczony był wysokim ogrodzeniem, mieniącym się srebrem. Dwa elfy w obcisłych strojach i długich pelerynach, z łukami na plecach otworzyły bramy. Kareta lekko, jak pchnięta magiczną różdżką, a nie szarpnięta przez cztery klacze, ruszyła. Nie bez powodu las tak się nazywał. Nie tylko drzewa były złote, ale wszystko inne też. Droga. Ściółka. Krzewy. Było ciemno, ale za sprawą księżyca którego światło bez problemu wpadało do wnętrza wydawało by się, że jest dzień. Lidia nie mogła się powstrzymać. Wyciągnęła dłoń z karety i musnęła jedną z gałęzi. Gdyby nie to, że się poruszyła kiedy księżniczka ją puściła wydało by się, że jest martwa. Taka zimna i twarda. Na ręce nie pozostał żaden złoty pył, jak się spodziewała. Coś zimnego chwyciło jej chowającą się dłoń do karety. Powstrzymała krzyk na widok złotej dłoni. Kareta się zatrzymała. Drzwiczki otwarły. Szybko weszła do środka elfka. Od stóp do głów(nawet włosy) pokryta złotą farbą. A może to nie była farba? Miała na sobie jedynie złoty stanik, idealnie się maskujący, jak również takie same majtki. Przyłożyła zimne ostrze szabli do gardła księżniczki i zasyczała jak żmija.
- Za dotknięcie nawet najmniejszej części Złotego Lasu grozi śmierć.
Dziewczyna instynktownie wyciągnęła sztylet, bez zastanowienia wykonała nim płynny ruch w powietrzu. Już dzieliło ją kilka centymetrów od piersi elfki…
- Dość- wrzasnął Tufionos.- Ona nie zna naszych praw- jego silna ręka wyciągnęła z karety elfkę. Dziewczyna szybko schowała sztylet.
- Kapłanko Analj, musisz jej wybaczyć.
Brązowe oczy kobiety wypełniły się strachem na widok księcia. Ukłoniła się i podniosła z ziemi złotą opończę. Ukryła się pod nią bez słowa i odeszła.
- Niczego z poza karety nie dotykaj- zwrócił się do księżniczki. Jego głos był pusty, zimny. Zatrzasnął drzwiczki karety i wsiadł na ogiera. Ruszyli.
Chwilę potem dotarli pod pałac. Lidii nie było dane przyjrzeć się mu z bliska. Książe szybko wziął jej dłoń i wbiegł jakimiś małymi drzwiami do środka. Marmurowa posadzka była śliska i błyszcząca. Dziewczyna omal się nie przewróciła. Tufionos wziął ją na ręce i dyskretnie przeszedł prawie przez cały pałac. W końcu dotarli do celu. Książe postawił Lidię i otworzył drzwi komnaty. Była duża. W pastelowych odcieniach. Dziewczyna nie zwracała uwagi na nic oprócz wielkiego, bajecznego łoża. Z baldachimem, zasłony były białe, lekkie. Tufionos zamknął drzwi.
- Wybacz mi, Lidio- szepnął jej do ucha.- Ojciec nie zgodził się abyś tu przyjechała. Zabronił. Po to było to całe przedstawienie- ucałował jej dłoń.
Nic nie odpowiedziała. Odwróciła się w jego stronę. Spojrzała w jego piękne oczy. Zbliżyła twarz. Tysiące razy widziała jak jej młodsza o dwa lata, bezwstydna siostra całowała się z byle kim. Kaja miała zaledwie piętnaście lat, a plotki rozchodzące się na cały świat na jej temat niestety były prawdą. Sama Lidia jeszcze nigdy się nie całowała. Czekała na tego jedynego i wiedziała, że jest nim Tufionos. Dla niej pocałunek był zawarciem małżeństwa. Dla Kaji nie. Dla elfów też nim był. Zbliżyła usta do jego ust.
Utonęła w zapachu świeżo ściętej trawy. Po pocałunku był kolejny. I jeszcze kilka. Tufionos wiedział co robić. Ona nie. Ale rozpłynęła się pod wpływem jego czułego dotyku. Zapadli się w miękkiej pościeli.
- Nie po to tu cię przyprowadziłem- szepnął jej do ucha.
Zignorowała i pocałowała go długo i namiętnie. Jeszcze nigdy nie czuła czegoś podobnego i nie chciała tego przerywać. Odpłynęła gdzieś daleko. Utonęła w łożu rozkoszy. Rozpływała się pod każdym jego dotykiem.
Zbudził ją czyjś krzyk. Trochę potrwało zanim całkiem się wybudziła. Było ciemno. Zimno. Tufionos, owinięty w białą zasłonę, stał przy oknie. Był przerażony. Lidia owinęła nagie ciało w kołdrę i wstała z łóżka. Podeszła do kochanka i ucałowała jego zmarznięte ramie.
- Ojciec miał racje- powiedział gorzko patrząc w dół.- Niesiesz za sobą śmierć. Jesteś śmiercią- po jego policzku spłynęła łza.- Ale co ja poradzę na to, że Kostucha skradła moje serce?
- O czym ty mówisz- szepnęła z przerażeniem, dopiero teraz dostrzegła falujące światło na jego policzku. Wyjrzała przez okno. Ogień. Wszędzie ogień. Płonął Złoty Las. Płonęło miasto. Po Oliari za chwilę mógł zostać tylko popiół. Ktoś krzyczał. Nagle płomienie zgasły. Ale zamieszanie nadal trwało. Lidia wiedziała, że płomienie ugasił jej ojciec. Zobaczyła go. Całe wojsko jechało za nim. Księżniczka spojrzała w oczy Tufionosa.
- Nie mogą mnie złapać. Gdy ja będę na zamku…
- Wojna będzie trwała- dokończył drżącym głosem.- Miejsce Kostuchy nie jest na ziemi.
- Teraz to wiem- dostrzegła sztylet w jego drżącej dłoni, chwyciła go.- Bądź ostatnią krwawą ofiarą tej wojny Tufionosie… bez ciebie nie odejdę.
- A ja nie mógł bym żyć bez ciebie, Lidio.
Oboje trzymali sztylet. Piękny. Ostrze było zakrzywione i zdobione wklęsłymi wzorami kwiatów. Rękojeść szorstka i błyszcząca. Seledynowa. Wysadzana jadeitem. Nie patrzeli na nią. Patrzeli w swoje oczy.
- To ja jestem kostuchą- szepnęła.- Jestem śmiercią. Przepowiednia się dokonała. Przyszła na świat ta co…
- Szsz- Tufionos drżącą dłonią nacią jej naskórek. Wbił się głębiej. Trzymał jej dłoń która wypełniała się krwią. Krew spływała po jego dłoni. Po policzku Lidii spłynęła łza. Chłopak patrzał w bok, podał sztylet dziewczynie.
- Odchodząc zabierz mnie- powiedział patrząc w jej jasne oczy.
Zrobiła to samo z jego nadgarstkiem. Puściła sztylet. Upadł z hukiem na marmurową posadzkę. Ich krew kapała. Usiedli w tej kałuży. Lidia wtuliła się ukochanego.
- Boje się- szepnęła po dłuższej chwili.
- Jestem z tobą- jego głos był już słaby.
Księżniczka resztkami sił napisała krwią, na posadzce; „ Kostucha odeszła, wojna ma się zakończyć… to ostatnia moja krwawa ofiara”. Ostatnie słowo było napisane niewyraźnie. Poczuła chłód. Chłód swojego ciała… nie, to był chłód ciała elfa. Kałuża była ogromna. Ciało Tufionosa sztywne, oczy zamglone. Po policzku spłynęła jego ostatnia łza. Dziewczyna rozpłakała się i wtuliła w jego sztywne ciało oparte o brzeg łóżka. Czuła, że sama też już słabnie. Teraz to był jej chłód. Drżącą ręką zamknęła puste oczy kochanka. Potem swoje. Było zimno. Łzy same wyciskały się z oczu. Nie czuła bólu. Czuła przenikliwe zimno. Pustkę. Żal.


Ostatnio zmieniony przez Teksik dnia Nie 22:23, 16 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diana
Zbieracz Powieści



Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 265
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Lubliniec Xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:14, 16 Sty 2011    Temat postu:

Boże to jest niesamowite!! Smile
Gdy to zobaczyłam z początku pomyślałam: "Jezu, takie długie?!" Ale gdy tylko zaczęłam czytać wciągnęło mnie bez reszty, nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam! Naprawdę jesteś niesamowita! Masz cholerny talent! Powiedz napisałaś to w jeden dzień? Ile stron w Wordzie Ci to zajęło? i co najważniejsze czy to już koniec? Wink
Jeśli chodzi o błędy to wyłapałam 2 powtórzenia, 2 literówki i jeden błąd ortograficzny. Wtedy według mnie pisze się razem Very Happy Ale nie jestem pewna. Smile Spytaj się kogoś czy coś Wink
Jej! Nie mogę się nadziwić jak Ty wspaniale piszesz! Wink I masz pomysł co jest najważniejsze. ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keira
Zbieracz Powieści



Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Galia

PostWysłany: Nie 21:50, 16 Sty 2011    Temat postu:

Dziewczyno! Tak się cieszę, że dodajesz swoje dzieła! Opowiadanie boskie- wykorzystałaś tę oliwkową wodę Laughing Hmm... Ja chyba też coś dodam Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teksik
Zbieracz Powieści



Dołączył: 04 Sty 2011
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z niestego świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:20, 16 Sty 2011    Temat postu:

Cieszę się, że się podoba. Szczerze mi czegoś tam brakuje. Ortografia... niestety to nie jest moją mocną stroną, przez nią nigdy nie mam piątki z polaka ;( Naprawdę się cieszę i to niesamowicie, chociaż to tylko jedna opinia. Smile Zajęło mi to pięć stron na neetboku, na laptopie mamy chyba sześć. Zaczęłam pisać wczoraj późnym wieczorem i skończyłam dzisiaj popołudniu (oczywiście pisałam z przerwami i to dużymi- obowiązki i sen:D) Koniec... hm... myślę, że tak. Tak sobie to zaplanowałam, chociaż może napiszę jeszcze dalszą część, jak jej ojciec wszedł do ich komnaty i czy wojna rzeczywiście się zakończyła. Ale to nie jest pewne. Jej... na serio ci się podoba Diano? Smile
No, Kiera dodawaj! :* Mówiłam, twoje opinie się nie liczą! ;p zawsze są pozytywne, słonko;* Mówiłam, że wykorzystam oliwkową wodę, tyle mówiąc to nie miałam pojęcia gdzie Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Teksik dnia Nie 22:26, 16 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diana
Zbieracz Powieści



Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 265
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Lubliniec Xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:50, 16 Sty 2011    Temat postu:

Bardzo mi się podoba! Smile Naprawdę. Wink Pisz dalej, pisz! Very Happy Chociaż jeszcze jeden rozdział Smile Ty i Keira się znacie tak naprawde? Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.piekneistoty.fora.pl Strona Główna -> Nasze prace Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin